Burze i niebezpieczne fale
Treść
Podtopione miejscowości, zalane budynki, ulice, szlaki turystyczne, ewakuowani turyści - to bilans gwałtownych opadów, które przeszły w sobotę wieczorem nad Podhalem. Tymczasem wczoraj fala wezbraniowa na Wiśle przemieszczała się przez Lubelszczyznę. Na szczęście wytrzymały usypane naprędce prowizoryczne wały. Jednak w obliczu bezczynności władz zbulwersowani ludzie są zdecydowani złożyć w sądzie pozew zbiorowy.
Zalane Podhale
Gwałtowna, godzinna ulewa, jaka przeszła w sobotę wieczorem nad Zakopanem i Nowym Targiem, sprawiła, że lokalne, niegroźne na co dzień potoki zamieniły się w rwące rzeki. Według Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Zakopanem, na metr kwadratowy spadło 40 litrów wody. W efekcie całą noc z soboty na niedzielę, a także wczoraj strażacy wypompowywali wodę z zalanych domów, piwnic i ulic. Zabrakło sprzętu, dlatego konieczne okazało się sprowadzenie dodatkowych pomp z Krakowa i Nowego Sącza. W powiecie tatrzańskim najwięcej domów zalanych zostało w okolicach Bukowiny Tatrzańskiej w miejscowościach: Czarna Góra, Zgórze i Rzepiska. Z kolei w powiecie nowotarskim najbardziej ucierpiały miasto Nowy Targ oraz miejscowości: Trybsz, Łapszanka, Łapsze Wyżne i Niżne, Niedzica, Krempachy i Dębno położone wzdłuż rzeki Białki. Konieczna była ewakuacja kilkudziesięciu turystów z pola namiotowego w Dębnie, którzy znaleźli schronienie w miejscowej szkole. Zalana jest część szlaków turystycznych w Tatrach, m.in. tereny wokół Morskiego Oka, Wielkiej Polany Małołąckiej, Dolinki za Mnichem czy chociażby szlak na Przełęcz Iwaniacką.
Żądają rekompensat
W niedzielę fala na Wiśle dotarła do Puław i Dęblina. W nadwiślańskich powiatach i gminach Lubelszczyzny obowiązywał alarm powodziowy, ale woda systematycznie opadała. Trudną noc z soboty na niedzielę przeżyli mieszkańcy gm. Wilków, którzy najbardziej ucierpieli podczas majowej i czerwcowej powodzi. Ludzie, którzy wiedzą, co to znaczy stracić dorobek życia, wraz ze strażakami pracowali przy umacnianiu prowizorycznie usypanych wałów wiślanych, m.in. w Zastowie Polanowskim, gdzie przez dwa miesiące od powodzi nie zrobiono wiele, by zabezpieczyć społeczeństwo przed kolejną falą. Jak poinformował Wojciech Miciuła, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie, na szczęście fala powodziowa okazała się mniej groźna i skończyło się tylko na niewielkich podtopieniach. Strażacy likwidowali podsiąki i szczęśliwie obyło się bez ewakuacji mieszkańców. Jednak zdaniem Grzegorza Tarasińskiego, wójta Wilkowa, wieloletnia bezmyślność i bezczynność osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na terenach zalewowych jest karygodna. Ludzie, którzy wcześniej stracili dorobek życia, mają dość oczekiwania na podjęcie przez władze woj. lubelskiego prac zabezpieczających. Dlatego wzorem mieszkańców Piaseczna oraz Sandomierza i Tarnobrzega chcą rekompensaty za straty poniesione w wyniku powodzi. Wobec złej ochrony przeciwpowodziowej, która zdaniem mieszkańców, doprowadziła do majowo-czerwcowej powodzi i realnego zagrożenia w ostatnich dniach kolejnym kataklizmem, za co odpowiadają władze, poszkodowani chcą złożyć w sądzie pozew zbiorowy.
W Małopolsce, a zwłaszcza na Podkarpaciu i w woj. świętokrzyskim praca strażaków oraz mieszkańców nie poszła na marne. Umocnione wały wytrzymały, poziom Wisły opadł poniżej stanów alarmowych, a rzeka nie zagraża już mieszkańcom.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 02.08.2010
Autor: jc