Agresor do Lipińskiego: Poślę cię na wózek
Treść
Prokuratura Rejonowa w Legnicy wypuściła na wolność mężczyznę, który wtargnął do biura poselskiego wiceprezesa Prawa i Sprawiedliwości Adama Lipińskiego. Agresor groził, że pośle parlamentarzystę i pracowników biura na wózek inwalidzki.
Legnickie biuro posła Lipińskiego jest od dwóch tygodni nieczynne. Parlamentarzysta zamknął je po wtargnięciu 66-letniego legniczanina. - Do mojego biura w Legnicy zgłosił się jakiś mężczyzna, który chciał się ze mną spotkać. Nie było mnie wówczas; w biurze przebywały dwie młode stażystki. Mężczyzna zachowywał się dosyć agresywnie, po czym wyszedł. Następnego dnia znów przyszedł i zrobił już poważną awanturę, grożąc, że mnie dopadnie i wyjadę z biura na wózku inwalidzkim - relacjonuje Adam Lipiński w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". Jak powiedział, napastnik artykułował również groźby wobec dyrektora biura poselskiego. Gdy na miejsce przyjechał dyrektor, agresywny mężczyzna wyszedł. Zawiadomiono natychmiast policję, która - jak ocenia poseł Lipiński - zareagowała szybko i zdecydowanie. Zatrzymano, przeszukano i przesłuchano agresora, który - jak się okazało - krążył już przez dłuższy czas w okolicach biura Lipińskiego. Jednak prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Rejonowa w Legnicy wypuściła mężczyznę na wolność, zakazując mu jedynie zbliżania się do biura poselskiego i jego pracowników na odległość 50 metrów. Joanna Sławińska-Dylewicz, rzecznik prasowy prokuratury, na pytanie, dlaczego wypuszczono agresora, odpowiedziała, że zastosowano w ten sposób środki zapobiegawcze w celu zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania. - W tej sprawie prokurator rejonowy po wykonaniu czynności i po zapoznaniu się z materiałami doszedł do wniosku, że zabezpieczenie toku postępowania może nastąpić przy pomocy środka wolnościowego - poinformowała rzecznik prokuratury rejonowej. Napastnika poddano badaniom psychiatrycznym, których wyniki mają być znane na początku stycznia. Nie uspokaja to tych, którzy pracują w biurze. - Mieliśmy do czynienia z realnym zagrożeniem życia i zdrowia. To jest wręcz kuriozalna decyzja, bo nie daje ona nam żadnej gwarancji bezpieczeństwa - ocenia dyrektor biura Krzysztof Ślufcik. Jak dodaje, postanowienie prokuratury zna tylko z doniesień prasowych, ponieważ biuro nie otrzymało dotąd żadnego oficjalnego komunikatu w tej sprawie. Z dyrektorem biura kontaktowaliśmy się telefonicznie, ponieważ poseł Lipiński postanowił w tej sytuacji wysłać wszystkich swoich pracowników na urlopy. Szuka też firmy, która zainstalowałaby monitoring i prowadziła całodobową ochronę biura. Adam Lipiński zwrócił się równocześnie do marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny z zapytaniem, z jakiej puli zostanie sfinansowany zakup urządzeń służących do monitoringu. Czeka na odpowiedź. Zbigniew Jegliński, szef Biura Prasowego Kancelarii Sejmu, powiedział "Naszemu Dziennikowi", że każdy z posłów otrzymuje środki na utrzymanie biura poselskiego. - Jeżeli parlamentarzyści uznają, że mają potrzebę zainwestowania w dodatkowe zabezpieczenia biura i jeśli zgodzi się na to właściciel lokalu, to na ten cel mogą przeznaczyć środki przysługujące na prowadzenie biura. Natomiast jeśli w ocenie posła dzieje się coś, co zagraża bezpieczeństwu, to powinien poinformować o tym przede wszystkim policję - skwitował urzędnik. - Liczę na to, że znajdziemy pozytywne rozwiązanie tej sprawy, bo przecież władzom Sejmu powinno zależeć na bezpieczeństwie nie tylko samych parlamentarzystów, ale właśnie pracowników ich biur - mówi poseł Adam Lipiński. Jak dodaje, gdyby spotkanie z marszałkiem Schetyną nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, to sam sfinansuje zakup i montaż monitoringu w swoim legnickim biurze. - Tam pracuje kilka osób. Ja nie chcę, a przede wszystkim nie mogę narażać ich na takie zastraszanie - zaznacza Lipiński. I zapewnia osoby, które przychodzą do biura z prośbą o interwencję czy też korzystają z bezpłatnych porad prawnych, że na początku stycznia biuro zostanie ponownie otwarte.
Marek Zygmunt, Legnica Paulina Jarosińska
Nasz Dziennik 2010-12-29
Autor: jc