A gęby do chłopskiej ziemi już się ślinią...
Treść
Zamiar obłożenia rolników podatkiem dochodowym, i to już od 2013 roku, oznacza, że polityka rządu Donalda Tuska będzie wobec polskiej wsi zabójcza. Na wieś wkroczą urzędy skarbowe, a w ślad za nimi komornicy. Będzie tania chłopska ziemia na licytacji...
Okazuje się, że premier Tusk jednak potrafi wymówić słowo "wieś", którego wcześniej, przez 4 lata, wymówić nie potrafił. Wypowiedział to słowo w kontekście dla polskiej wsi jak najgorszym - zamiaru objęcia rolników podatkiem dochodowym, i to już od 2013 roku.
Podatek dochodowy w gospodarstwach rolnych oznacza oddanie rolników pod władzę, a raczej wszechwładzę aparatu skarbowego. Do jednej uciążliwej biurokracji unijnej, związanej z dopłatami, dojdzie druga, o wiele bardziej uciążliwa biurokracja skarbowa. A ta biurokracja ma w Polsce władzę absolutną. Poznało ją tysiące przedsiębiorców, którzy zostali zniszczeni kontrolami i całkowicie dowolną interpretacją prawa podatkowego. Pamiętamy słynną sprawę pana Kluski, ale ja znam setki innych podobnych spraw, gdy z powodu błahych nieprawidłowości, o które nietrudno w gąszczu przepisów, niszczone i licytowane są rodzinne firmy, stanowiące dorobek życia ich właścicieli. Znam przypadek przedsiębiorców transportowych, którzy nie popełnili żadnego błędu, lecz z powodu wprowadzenia ich w błąd przez innych ludzi obłożono ich podatkiem VAT za 5 lat wstecz, co oznacza wyrok śmierci gospodarczej dla ich firm.
Rozliczenia podatkowe rolników będą jeszcze trudniejsze niż rozliczenia przedsiębiorców. Wiadomo, jak trudne jest w rolnictwie obliczanie kosztów, szacowanie strat, jak wiele kosztów czy strat trzeba będzie obliczać "na oko", jak wielkie będzie pole dowolnej oceny urzędników.
Jest takie powiedzenie: "Kto chce psa uderzyć, ten kij zawsze znajdzie". Podobnie będzie z rolnikami - jak urząd skarbowy będzie chciał się doszukać dziury w całym, to się jej doszuka i znajdzie pretekst, żeby uczciwego rolnika obłożyć takim domiarem podatkowym, który nieuchronnie doprowadzi gospodarza do bankructwa i licytacji gospodarstwa.
I może właśnie o to chodzi. Ktoś w komentarzu na moim blogu internetowym napisał o "gębach śliniących się do chłopskiej ziemi". Tak, ja też widzę te "gęby". Ziemia chłopska jest łakomym kąskiem, nie ma dziś lepszej i bardziej bezpiecznej lokaty kapitału niż zakup ziemi rolniczej, której wartość rośnie, a w sytuacji niedoboru żywności na świecie będzie rosła jeszcze bardziej. Zapewne znajdą się bogaci biznesmeni chętni do wykupu za bezcen chłopskiej ziemi na licytacjach i zapewne też znajdą się nieuczciwi urzędnicy skłonni im w tym pomagać. Można mieć pewność, że pojawi się mafia dążąca do przejmowania chłopskiej ziemi metodą "na dłużnika".
Mówi się, że rolnicy nie płacą podatków. Płacą je, i to w niemałej wysokości. Podatek gruntowy, który w tym roku wzrasta niemal dwukrotnie. Płacą też ukryty podatek w formie nierówności dopłat bezpośrednich. O ile bowiem wszyscy przedsiębiorcy konkurują w Unii Europejskiej na równych warunkach, o tyle rolnicy konkurują na warunkach gorszych, otrzymują mniejszą pomoc niż rolnicy w zachodniej Europie. A dochody rolników są obecnie tak niskie, że jest to jedna z najuboższych w Polsce grup społecznych.
Mówię tu o rolnikach rodzinnych, właścicielach kilku czy kilkunastohektarowych gospodarstw, a nie o właścicielach wielkich farm, którzy są przedsiębiorcami rolnymi, a nie rolnikami.
Kiedy premier Tusk ogłaszał ten zabójczy dla polskiej wsi pomysł, posłowie koalicyjnego PSL wbijali wzrok w ziemię. Chyba dotarło do nich, że współtworzą rząd na zgubę polskiej wsi. Ale wyrzuty sumienia szybko im minęły. W głosowaniu nad wotum zaufania karnie, jak jeden mąż, poparli rząd Donalda Tuska. Biorą więc pełną odpowiedzialność za krzywdy, jakie pod władzą tego rządu spotykają rolników, a będą spotykać jeszcze częściej.
Janusz Wojciechowski
Nasz Dziennik Wtorek, 22 listopada 2011, Nr 271 (4202)
Autor: au